Jesteście ciekawi całego artykułu, który przygotował Kamil? Zapraszamy do najnowszego numeru e-magazynu Świat Suma 4/2020, który jest dostępny w naszej aplikacji WYDAWNICTWO AS PRO MEDIA.
POBIERZ APLIKACJĘ MOBILNĄ NA SWÓJ TELEFON
Aplikacja Android - >>> TUTAJ<<<
Aplikacja iOS - >>> TUTAJ <<<
Dwa gatunki – dwa pudełka
Okres jesieni, to dla mnie czas, kiedy swoje wypady dzielę pomiędzy dwa drapieżniki. To bolenie i sandacze. Mimo wszystko, chyba jednak w takiej kolejności. Choć w moim łowisku, jakim jest Odra, udaje się te gatunki pogodzić jednym, w miarę uniwersalnym zestawem spiningowym. Ale o sprzęcie powiem w kolejnym akapicie. Jesienne ochłodzenie powoduje przetasowania pod powierzchnią wody.
Drobnica i białoryb zaczyna się grupować, a za nimi podążają drapieżniki. Wybieram więc zewnętrzne zakręty, gdzie nurt zbliża się do brzegu i odbijając się od ostróg, tworzy szerokie i relatywnie głębokie baseny. Dobrze jest jednak mieć w niedalekiej odległości prostkę, lub wręcz łuk wewnętrzny, bo część ryb potrafi bardzo długo pozostawać na płyciznach. Zdarza się, że po chłodnym poranku, następuje ciepły, słoneczny dzień, a wtedy płytkie, spokojne miejsca znowu zaczynają tętnić życiem. Właśnie na takie okazje, w swoim pudełku wciąż mam powierzchniowego bezsterowca. Głównie zabieram jednak ze sobą woblery sterowe, nierzadko modele ciężkie lub dociążone ołowianą lametą. Oprócz nich, pewniakami są bezsterowce z oczkiem umiejscowionym na grzbiecie, o pracy przypominającej cykadę. Drugie pudełko zawiera głównie gumy. Różnokolorowe, o odmiennej amplitudzie pracy, lusterkowania korpusu, czy ruchu ogona. Do tego zapas główek jigowych, których gramaturę dobieram na podstawie informacji o stanie wody. Im większy przepływ, tym wiem, że w "moich" miejscach woda będzie mocniej kręcić, co wymusi zastosowanie solidniejszej porcji ołowiu.
Czytaj również: Zestaw na dwójkę z plusem
.jpg)